Połowę dzisiejszego dnia spędziłam lepiąc. Nie jestem za specjalnie szczęśliwa z tego co mi wyszło, bo jak na fakt, że zeszło mi przeszło cztery godziny nie zrobiłam nic spektakularnego. Po prostu robiłam wszystko powoli. Miałam spędzić cały dzień na modelinie, bo było paskudnie ponuro, ale teraz słońce wyjrzało i chyba wezmę się, i przejdę gdzieś. Nie chcę gnić w domu. I tak jestem nieszczęśliwa, bo nie mam u babci roweru, więc zostają mi spacery. Po mieście to lipna rozrywka. Mogłabym pójść na zakupy, ale już tyle wydałam, że obawiam się przymierania głodem do następnej wypłaty. :V
Naszyjnik, o którym wspomniałam przy publikacji tego dusika. Korzenie nie do końca mi pyknęły, są za grube z jednej strony, a takie dziwacznie, miękkie z drugiej. Ten grzybek jak i proszki mają nadawać magicznego klimatu. Close enough. :'D Zgłaszam drzewo na wyzwanie do Szuflady.
Idę zobaczyć co mi z tej modeliny wyszło, bo piekarnik właśnie piknął. :D
Miłego dnia!
Całuję :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chciałam prosić o miłe słowo, co by mnie mobilizowało, ale chrzanie. W końcu to ty chcesz coś napisać do mnie, a nie na odwrót.
Spamerów grzecznie proszę o opuszczenie tego bloga, tak jak zdziczałych anonimów.
Jeśli masz blog w g+ zostaw link, bo potem nie mogę się odwdzięczyć.
Na pytania zawarte w komentarzach odpowiadam tutaj, więc czasem zajrzyj, jeśli liczysz na odpowiedź. :D