Już nie zwracam uwagi jaki mam dzień tygodnia ani który jest. Przed chwilą miałam maj, a aktualnie jestem byle do stycznia, do urlopu. Jestem mega psychicznie zmęczona, organizm też już nie daje rady coraz bardziej, pomysły na życie mi się skończyły. Mam wrażenie, że właśnie marnuję świetną szansę, ale nic nie mogę z tym zrobić. Nawet nie chce mi się leżeć, nie chce mi się spać. Ale wymyślę coś, nie chcę się załamać, bo to nie ma sensu.
Od, w sumie, maja tworzyłam ten dywanik, do zszycia czekają jeszcze dwa takie w nieco innych kolorach. Najpierw miałam same kawałki polaru i chciałam zrobić je szydełku z rąk, nie wiem jak to się nazywa, no ale przerosło to moje możliwości. Zaplotłam w zamian warkocze i pomysł jak je razem zmontować umarł na miesiąc. Miał być duży dywan, ale gdy już dorwałam się do zszywania szlag mnie trafił w połowie i dywan znikł z horyzontu. A poduszka pod tyłek była pilnie potrzebna, bo krzesło wbija mi się w uda, bo jest za wysokie. Nie wygląda to jakoś wow, ale jest mięciutkie i milusie, i było za free, jedynie okupiłam to bólem w plecach i po nakłuwanymi opuszkami. xD
Zgłaszam do Art-piaskownicy, bo to zdecydowanie było działanie przeciwko lenistwu.
Jeszcze zdjęcia sprzed tworzenia. ;)
Dziękuję za uwagę i nie wiem kiedy się widzimy. Raczej za tydzień. xD
Miłego dnia!
Całuję :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chciałam prosić o miłe słowo, co by mnie mobilizowało, ale chrzanie. W końcu to ty chcesz coś napisać do mnie, a nie na odwrót.
Spamerów grzecznie proszę o opuszczenie tego bloga, tak jak zdziczałych anonimów.
Jeśli masz blog w g+ zostaw link, bo potem nie mogę się odwdzięczyć.
Na pytania zawarte w komentarzach odpowiadam tutaj, więc czasem zajrzyj, jeśli liczysz na odpowiedź. :D