30 gru 2011

Rodział 1

 Dobra. Rzucam się i daję pierwszy rozdział. Wiem, że to szmira , ale oczekuje komentarzy od was. Krytykę z chęcią przyjmę. ;)
--------------------------
Znów miałam koszmar. Inny niż zwykle. Tym razem wszystko skończyło się dobrze. Ale czy to był sen?
Obudziłam się, spoglądając na wschodzące słońce, dosyć wcześnie. Leżałam długo w bezruchu . Nie myślałam o niczym, po prostu byłam. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że jestem w czyimś domu i w dodatku leże w łóżku. Nie czułam ciała. Jakbym go nie miała. Podniosłam się, by spojrzeć na moje - czy aby na pewno moje? - nogi. Wyglądały zwyczajnie. Długie, chude i obleczone szarymi rajstopami, które miałam na sobie wczoraj.  Moment. Gdzie moje spodnie? Rozejrzałam się za nimi po nieznanym mi pokoju. Spodnie leżały na szafce pod oknem. Była tam również moja bluzka i buty. Spojrzałam na siebie. No, tak. Miałam na sobie moją czarną podkoszulkę.  Lekko poruszyłam nogami, sprawdzić czy należą do mnie. One również się ruszyły. Westchnęłam. To były moje nogi.  Wstałam powoli,bo bałam się wykonać jakikolwiek szybszy ruch, by nie upaść na podłogę.Kręciło mi się w głowie, jakbym w łóżku przeleżała nie wiadomo ile. Krok za krokiem dotarłam do szafki. Oparłam się o nią i zaczęłam ślamazarnie zakładać spodnie. Podczas moich zabiegów słońce wstało, a zegarek pokazywał dokładnie wpół do dziesiątej. Byłam prawie ubrana. Została mi bluzka. Naciągając ja sobie przez głowę poczułam tak ostry ból w ramieniu aż się skuliłam i krzyknęłam. Gdzieś z drugiej strony domu usłyszałam brzęk upadającego metalu i szybkie kroki. Zanim drzwi się otworzyły powróciłam do zakładania bluzki. Ból ustał, jakby w ogóle go nie było.  Zza drzwi wyszedł jakiś mężczyzna. Był mocno opalony albo był Indianinem. Nie zwracałam na to uwagi, zbyt pochłonięta wkładaniem ręki w rękaw. Mężczyzna podszedł do mnie, popatrzył się  i zaczął pomagać. Po dziesięciu minutach byłam całkowicie ubrana, ale moje myśli nadal nie należały do mnie. Nadal po prostu byłam. Stałam jak słup, jak jakiś posąg, niezdolna nawet powiedzieć zwykłe "dzień dobry". Czas był równie ślamazarny jak ja. Wydawało mi się wiecznością, zanim tamten mężczyzna przemówił.
- Dzień dobry... Wyspałaś się? - zapytał, a jego głos długo jeszcze wibrował w powietrzu.
- Dzi...eń... do... bry. - wydukałam nieswoim głosem. - Wys...pała...m...się.
- Przez jakis czas będziesz pod moją opieką. - powiedział, a moje serce znalazło się w okolicy przełyku. - Leki przeciwbólowe nadal działają?
Zdziwiłam się. No tak, ty głupia! Musiałaś być na lekach, bo inaczej ta wielka rana w ramieniu okropnie by bolała.
- Średnio. - powiedziałam już normalnie. - Znaczy, jak nie dotykam tego. - wskazałam palcem na moje ramię. - to nie boli.
- To dobrze.  Musiałem zaaplikować ci sporą dawkę morfiny. Krzyczałaś w nocy...
Poczułam przypływ gorąca. Pełnia. Koszmary... Całe ciało zaczęło mi drżeć, jak porażone prądem. W oczach mojego opiekuna zobaczyłam strach, ale bardzo szybko zastąpił go spokój.
- No już, już. Oddychaj powoli. Po takich przeżyciach każdy by krzyczał. Do tego ta paskudna rana. - przemawiał cicho.
Zaczęłam oddychać tak jak kazał. Powoli drżenie ustawało. Kilka chwil jeszcze tak pooddychałam, a potem nic nie myśląc chwiejnie podeszłam do łóżka, usiadłam. Spojrzałam na niego i poczułam ciekawość.Chciałam dowiedzieć się  jak tu się znalazłam i czemu tu jestem.
- Yym... Proszę pana... - zaczęłam, ale przerwał mi.
- Proszę, mów mi po imieniu. Daniel. - podszedł do mnie z wyciągniętą ręką.
Już otwierałam usta, żeby się przedstawić, ale zabrakło mi głosu. I nie tylko. Uświadomiłam sobie, że nie pamiętam jak mam na imię. Spojrzałam się na Daniela ze strachem, a on jakby czytał z moich oczu, cofnął rękę i powiedział.
- Zapewne nie pamiętasz nic... Prawda?
- Zgadza się. - odpowiedziałam trzęsącym się głosem.. - Nic, a nic.
Zapadła cisza. Pod powiekami poczułam łzy. Próbowałam powstrzymać płacz, ale nie mogłam. Łza uciekła z pod przymkniętych powiek. Chwilę później płakałam, a z oczu lały mi się niemal kaskady. Zaciągnęłam kolana pod brodę i zaczęłam się kołysać w przód i w tył. Jak to możliwe, że nic nie pamiętam?! Żadnych wspomnień, twarzy ani niczego innego. Byłam dosłownie pusta.
Daniel nieporuszony moim wybuchem wstał i wyszedł. Długo nie wracał, a z głębi domu słychać było jakieś głosy.Gdy wrócił,  ja nadal płakałam. Stanął przede mną, w ręku trzymał strzykawkę. Podniosłam głowę i popatrzyłam na niego przez resztki łez w mych oczach.
- Teraz dam ci zastrzyk. Zaśniesz po tym. - powiedział łagodnie. - Radzę ci się przebrać, bo potem nie będziesz miała siły.  
 Posłusznie zdjęłam bluzkę i spodnie, ale teraz dużo szybciej niż jak je zakładałam. Odwróciłam głowę, gdy Daniel wziął moje ramię i wbił igłę. Położyłam się i naciągnęłam kołdrę pod samą szyję. Daniel usiadł na brzegu łóżka ze spuszczoną głową.
- Mogłem od razu podać ci to. Miałbym więcej czasu, by wszystko wytłumaczyć jednym ciągiem. Teraz będę musiał pilnować cię. - powiedział smutno.
Popatrzyłam się na niego z pod na wpół zamkniętych powiek.
- Ale czemu miałbyś mnie piln... - nie dałam rady dokończyć zdania. Oczy same się zamknęły. Usnęłam.
-------------------
Koniec rozdziału pierwszego. Jeśli ktoś przeczytał chociaż połowę niech wstawi komentarz, jakie wrażenie wywarło to opowiadanie na nim . Napisane zostało to już dawno. Może dlatego szału nie ma. ;)

3 komentarze:

  1. Zapowiada się ciekawie... :) Wypowiadam się jako osoba lubiąca czytać książki ale bynajmniej się na ich pisaniu nie znająca :) Nie wiem dlaczego - Twój fragment skojarzył mi się z Millenium :) Tak więc życzę powodzenia w dalszym pisaniu! :) Oprócz tego życzę weny i wszystkiego co najlepsze na Nowy Rok! :) Dziękuję też za udział w moim włoskim candy, życzę powodzenia, losowanie dzisiaj :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zapowiada się genialnie ! bardzo się wciągnęłam. chce czytać więcej i więcej. oby tylko nie była przewidywalna jak wszystkie inne. życzę Ci dalszej weny i powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  3. masz talent! ja kocham, wyżyć bez czytania nie mogę..

    OdpowiedzUsuń

Chciałam prosić o miłe słowo, co by mnie mobilizowało, ale chrzanie. W końcu to ty chcesz coś napisać do mnie, a nie na odwrót.

Spamerów grzecznie proszę o opuszczenie tego bloga, tak jak zdziczałych anonimów.

Jeśli masz blog w g+ zostaw link, bo potem nie mogę się odwdzięczyć.

Na pytania zawarte w komentarzach odpowiadam tutaj, więc czasem zajrzyj, jeśli liczysz na odpowiedź. :D