Strzelam wam fochem z przytupem. Naprawdę nie wiem gdzie się podzialiście. Chciałam zrobić posty trzy raz w tygodniu, ale jak was nie ma to w sumie po co. :V Doprawdy, jestem atencyjnym chomikiem i jak tak paskudnie się olewa coś co uważam za mój naprawdę duży wyczyn to mam wrażenie jakbym dostała młotkiem w głowę. :C
Może nie za karę, bo po prostu chciałam wam to pokazać co się dzieje z modeliną w lipnym piekarniku, w którym ciężko dobrać temperaturę. Oprócz sprawy podstawowej czyli spalonej modeliny to dochodzą trujące gazy wydobywające się z tego. Na szczęście mam postawiony piekarnik tuż obok okna i jak tylko zaczęło się dymić to je otworzyłam.
Pierwsza porcja wygląda w porządku, nieprawdaż? A gucio. Królik był biały, koraliki i to coś wielkiego bezkształtnego było z transparentnej i pastelowo różowej modeliny. Lody były też różowe, polewa była czekoladowa, a ta linia przy "patyczku" to niezabarwiony liquid. Tak, liquid spala się najgorzej, bo na praktycznie czarny. :V
Druga porcja w części się uratowała, bo to z niej pochodzi aloes i coś tam jeszcze, ale nie mogę sobie przypomnieć co. Tak to jak widać. Najbardziej oberwał ten twór, który miał być konikiem morskim. Spalił się praktycznie na amen. Koraliki oklapły i częścią stykającą też przypaliły się. A teraz hit - płaszczka była przeźroczysta. :'D Nie powiem, spalony kolor jest śliczny miodowy, ale nie o to chodziło. xD Jest tam jeszcze mała ośmiorniczka, która się jakby rozpuściła. Dobrze, że za drugim razem nie zrobiłam czegoś co w domyśle miało być normalne.
Teraz będę robić trzecie podejście i normalną modelinę do zwykłego piekarnika, więc zwijam się. Chociaż nie do końca chce mi się, bo pogoda zrobiła ze mnie zombie. Dopiero o dwunastej podniosła się mgła, ale nadal jest strasznie ponuro. Robiłam zdjęcia biżuterii, ale chyba kupię sobie softboxa, bo no nie idzie nijak. :C
Teraz będę robić trzecie podejście i normalną modelinę do zwykłego piekarnika, więc zwijam się. Chociaż nie do końca chce mi się, bo pogoda zrobiła ze mnie zombie. Dopiero o dwunastej podniosła się mgła, ale nadal jest strasznie ponuro. Robiłam zdjęcia biżuterii, ale chyba kupię sobie softboxa, bo no nie idzie nijak. :C
Dopoweruje się kawą i lecę cokolwiek zrobić. :V
Miłego dnia!
Całuję ;*
Ten króliczek jest piękny!
OdpowiedzUsuń/foxydiet.blogspot.com
A mi się lód podoba :D
OdpowiedzUsuńA konik faktycznie oberwał. Jednak płaszczka chyba najlepiej z tego wyszła :D
Usuńhahhah, ten konik :D/Karolina
OdpowiedzUsuńPomijając konika : ) reszta super
OdpowiedzUsuńRaz, jedyny raz, spaliłam modelinę. Na szczęście nie było tego dużo i nie były to prace jakieś bardzo skomplikowane, ale żal był...ale do dziś w sumie nie wiem dlaczego. Zawsze nagrzewam piekarnik do 110*C i wkładam modelinę. Na jakimś blogu dziewczyna pisała, że wkłada swoje prace to zimnego piekarnika i nagrzewa go z pracami w środku. Tak właśnie zrobiłam. Po raz pierwszy i ostatni :) Tak się kończą eksperymenty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
O, ja też wkładam do zimnego piekarnika, potem nagrzewam i nigdy nic mi się nie dzieje. :O Może to zależy od rodzaju piekarnika, nie wiem. Te spiekłam, bo kupiłam sobie mały piekarnik, żeby móc małymi partiami piec i niestety póki co wychodzi tylko spalona masa. :V
UsuńHehe :) i tak nadal są urocze twoje wyroby. Powiem więcej,teraz wyglądają jak zrobione z gliny i poszkliwione :)
OdpowiedzUsuńJa spaliłam raz prace jak kupiłam sobie mały piekarnik specjalnie do modeliny. I nagrzałam go tak jak zwykle duży piekarnik. Okazało się, że muszę piec w niższej temperaturze, bo jest to przecież dużo mniejsza powierzchnia do nagrzania, niż w normalnym piekarniku. Nie spaliłam wtedy na szczęście nic ważnego, ale śmierdziało w całym domu xD. Myślę, że gdyby konik się nie spalił, to wyszedłby bardzo ładny ;)
OdpowiedzUsuńWow, nie wiedziałam, że modelina w ogóle może się tak spalić :O
OdpowiedzUsuńoj, wypadek przy pracy :< ale niektóre rzeczy da się uratować, mnie się ten lód np. bardzo podoba :D w ogóle... droga taka modelina?
OdpowiedzUsuńchodź się pobaw z nami w wołanie wiosny! nooo! : D
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy już doszłaś do tego jak go używać, ale mam identyczny i mogę podpowiedzieć, że idealnie wypieka się w temperaturze hmm ok 60C wg tego piekarnika :D jakoś 0,5 cm od 65C, też spaliłam kilka kolczyków, ale w końcu doszłam (wypiekałam kilka razy zmniejszając temperaturę :)
OdpowiedzUsuńGdzieś czytałam, że te piekarniki to trzeba próbować, dlatego byłam ostrożna :)
Dziękuję za podpowiedź. :D Jeszcze nie walczyłam z nim, bo nie miałam kiedy, ale może ta temperatura i u mnie zadziała. :) A używasz "daszku" z folii aluminiowej?
OdpowiedzUsuńSpróbuj z małym elementem lub nie uformowanym kawałkiem modeliny, przynajmniej nie zmarnuje się Twoja praca :)
OdpowiedzUsuńO daszku z folii aluminiowej nie słyszałam, więc nie próbowałam :)