9 sie 2017

Fotoksiążka Saal Digital oraz mała fotorelacja z Krakowa przy okazji

Wróciło parno, ja wróciłam do pracy i w sumie się cieszę. Jak jadę do pracy jest chłodno, w pomieszczeniu mam chłodno i tylko muszę dilować z upałem jak siedzę w domu. Nie znoszę lata w mieście, mało wiatru, dużo oparów. :V 

Mózg mi się uparował i recenzja będzie uboga. 
To moja pierwsza fotoksiążka, więc ciężko mi powiedzieć czy ma jakieś wady, które bym zauważyła, gdybym więcej miała doczynienia z takim formatem. Wybrałam matowy papier, bo jestem maniaczką takiego i przynajmniej nie ma paluchów. W dotyku jest bardzo przyjemna, ciężko określić to jakoś bardziej. Obsługa programu, w którym przygotowuje się całość jest bardzo prosta i można wszystko elegancko rozplanować. Zdjęcia wyglądają perfekcyjnie, nawet jedno, które robiłam telefonem (nie pokazuje tutaj, bo to selfie z moją siostrą i by mnie udusiła). Podsumowując jestem ogromnie zadowolona i w sumie nie żałuję, że nie zrobiłam sobie portfolio. Jedyny minus to cena, która jest zawrotna, ale sądzę, że jak na taką jakość jest całkowicie adekwatna. :D

Dorzucam oddzielnie trochę zdjęć z Krakowa. Jestem z nich zadowolona, bo jak na fotografa pseudomakro widoczki są całkiem niezłe. :D















Idę się czymś twórczym zająć. :)
Miłego tygodnia!
Całuję :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chciałam prosić o miłe słowo, co by mnie mobilizowało, ale chrzanie. W końcu to ty chcesz coś napisać do mnie, a nie na odwrót.

Spamerów grzecznie proszę o opuszczenie tego bloga, tak jak zdziczałych anonimów.

Jeśli masz blog w g+ zostaw link, bo potem nie mogę się odwdzięczyć.

Na pytania zawarte w komentarzach odpowiadam tutaj, więc czasem zajrzyj, jeśli liczysz na odpowiedź. :D