Ogólnie miałam bardzo fajny tydzień. Internet chodził jak ślimak po walium, więc moja obecność w wirtualnym świecie ograniczała się do przeglądania fejsa, instagrama i okazyjnie, po wykazaniu kilogramów cierpliwości, snapchata. Laptop leżał samotnie, nietknięty praktycznie wcale. Z nauką byłam w kratkę, ale i tak się nie wysypiałam się. Żaden kreatywny pomysł mnie nie nawiedził i zresztą nadal nie nawiedza. Na wasze szczęście mam jeszcze kilka niepokazanych pierdół, ale na długo to niestarczy. :| Oficjalnie ustalam, że od dzisiaj posty będą się ukazywać co środę i sobotę. Klasa maturalna wymaga poświęcenia. :V Plus to, że naprawdę niewiele jestem w stanie zrobić w jedną sobotę, a tylko ją mam wolną. Uwierzcie, nawleczenie TOHO 11/0 zajmie mi pół życia, a drugie pół wyszydełkowanie tego jako bransoletki i na nic innego już nie mam czasu. :')
Mam nadzieję, że nie jesteście wrażliwcami i widok pokrwawionych mózgów was nie ruszy. Jeśli jednak to przepraszam, ale wydaję mi się, że odnalazłam sens mojego tworzenia. :') Mroczne i zakrwawione klimaty to bardziej ja. Chociaż uroczy lisek i kwiatki to też ja. Rozdwojenie jaźni? Ani trochę. :D To po prostu duża rozpiętość zainteresować. Tylko muszę to jakoś pogodzić. :3
Niech mnie ktoś przeniesie w niebyt i pozwoli się wyspać.
Miłego dnia!
Całuję ;*