------
Prolog
Wracałam od Agaty. Było sporo po jedenastej. Ciężkie chmury pokrywały niebo, tylko księżyc prześwitywał nad lasem. Nie śpieszyło mi się. Rodzice wyjechali w góry, a moja babcia nie przejmowała się niczym, więc spokojnie mogłabym do domu wrócić jutro.Jednak wolałam na noc być w domu. Zawsze, gdy księżyca przybywało lub - co gorsza - był w pełni, ja miałam tak straszne koszmary, że przez sen krzyczałam. Przez to nigdy nie jeździłam na żadne ferie lub kolonie, bo wstydziłam się jak zareagują koleżanki. Teraz, gdy księżyc był w pełni, a ja byłam na zewnątrz czułam się nieswojo, choć szłam jasno oświetloną ulicą. Zerwał się wiatr, księżyc zniknął, a z chmur zaczął kropić przenikliwy deszcz. Nie wiem czemu, ale zaczęłam się bać. Coś w krzakach obok zaszeleściło. Podskoczyłam i cicho krzyknęłam . Dziewczyno uspokój się! - powiedziałam do siebie w duchu. - Nic ci się nie stanie. W prawie każdym domu jest ktoś, kto może ci pomóc jakby co. Ale jakie jakby co? -zapytało coś w mojej głowie. Nie miałam czasu odpowiedzieć temu głosikowi, bo nagle drogę przeciął mi wielki czarny pies. Wyglądał strasznie. Skołtuniona sierść zwisała z opasłego cielska strąkami. Oczy miał prawie czarne, nabiegłe krwią. Warczał nisko i cicho. Wystraszyłam się. Nie chcąc go mijać, powoli się wycofałam skręciłam w boczną uliczkę, znajdującą się tuż przy lesie. Po chwili uświadomiłam sobie, że biegnę, a serce wali mi jak oszalałe. Przystanęłam by złapać oddech. To był mój jedyny błąd tej nocy, który nieświadomie zmienił mi całkowicie życie. Znów znikąd pojawił się ten pies. Poczułam przypływ obezwładniającego strachu. Staliśmy tak, mierząc się wzrokiem. Wydawało mi się, że patrzy na mnie tymi swoimi czarnymi oczami z pogardą. Ponownie chciałam się wycofać i wrócić do Agaty, by choćby na chwilę się schronić. Niestety. Wyglądało jakby zwierzę czekało na to. Rzucił się na mnie. Nie miałam zbytnio szansy, aby przesunąć się i uciekać. Poczułam na policzku jego palący oddech. Ugryzł mnie w ramię. Nie poczułam bólu, tylko ciepłą ciecz, spływającą strużką po moim łokciu. Chciałam by mnie szybko zabił. Nie bawił się mną. Nagle usłyszałam inny warkot. Był ostry i krótki. Jakiś czarny cień mknął ku nam. Chwilę potem leżałam skulona na jezdni, a pies, który mnie zaatakował walczył z jakimś zwierzęciem. Dopiero teraz spostrzegałam jak wielki to był pies. Bardziej przypominał średniego niedźwiedzia, ale nic więcej nie zdołałam zobaczyć. Oczy zasnuły mi się mgłą. Zemdlałam.
---------Tak wiem, marne jak cholera. Ciągle zmieniam coś w tym . Może za którymś razem będę zadowolona z tego. ;PP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chciałam prosić o miłe słowo, co by mnie mobilizowało, ale chrzanie. W końcu to ty chcesz coś napisać do mnie, a nie na odwrót.
Spamerów grzecznie proszę o opuszczenie tego bloga, tak jak zdziczałych anonimów.
Jeśli masz blog w g+ zostaw link, bo potem nie mogę się odwdzięczyć.
Na pytania zawarte w komentarzach odpowiadam tutaj, więc czasem zajrzyj, jeśli liczysz na odpowiedź. :D