Jeżu słodki w maliny wpuszczony, ten tydzień z niezrozumiałego powodu zajechał mnie na amen. Ba, nie dość, że zajechał to jeszcze znikł w strasznym tempie. Mój mózg praktycznie nie zanotował co ja robiła po pracy, jedynie wyjście na karaoke w czwartek uratowało moją pamięć. Muszę częściej z domu wychodzić niestety. :V Dzisiaj nie ogarniam życia, nie zrobiłam sobie listy to-do, więc troszkę się obijam. I nie wiem czy już jest południe czy dopiero. Zrobię sobie może jakąś serię ćwiczeń albo jogę, a potem może ogarnę biżuterię w pudle, albo lekkomyślnie wydam moją wczorajszą wypłatę na głupoty. :')
Wiecie co, znowu szlag mnie trafił w wenę, bo moje biurko kolejny tydzień wygląda jak pobojowisko i zabranie się za segregowanie tego wszystkiego mnie przerasta coraz bardziej. :c
Zrobiłam sobie taki mały dodatek, bo ostatnio polubiłam się z kolczykami kołami, ale pięć par różniących się tylko rozmiarem to za mało. W moich skrzynkach mam jeszcze trochę chwostów, które wiem, że nie wykorzystam za szybko, więc zużytkowałam jedne w najprostszy możliwy sposób. Zdjęcia wyszły mi mocno świąteczne, przez przypadek w sumie.
Na zakończenie posta powiem wam, że mam dosyć internetu. W odwłoku mam co się dzieje u innych, a moja samoocena jest wystarczająca, żeby nie musieć sobie jej poprawiać dużą ilością lajków. Podziękowałam też mojemu byłem marzeniu o założeniu biznesu handmade, bo nie mam siły tracić życia pilnując, żeby być stale widzianą, żebym cokolwiek sprzedać.
Miłego dnia!
Całuję :*