2 paź 2014

Tie diy - turkus z fioletem

Tydzień temu zrobiłam coś szalonego. Serialnie. Coś co zostanie ze mną do końca życia. Mianowicie tatuaż. Jest śliczny, goi się elegancko, a bolał jak skurczybyk. Ale jeśli ktoś by się zapytał czy żałuję odpowiedź brzmi nie. Czy zrobiłabym sobie kolejny odpowiedź brzmi tak. Tylko na razie nie mam funduszy ani pomysłu. ;)
Kolorem  wyjściowym koszulki był turkusowy. Powiem, że całkiem spoko mi to wyszło, nie spodziewałam się takiej kolorystyki. Dobra, niczego się nie spodziewałam, bo robiłam na spontanie. xD
Włosy farbowałam sobie sama i tylko od przodu wyglądają jakoś. Teraz mam nieco inny odcień fioletu.
Zużyłam resztę pianki! Koniec z farbowaniem! :D A nie, różowy jeszcze został...



Jeśli ktoś waha się nad kupnem Tangle Teezer to zdecydowanie polecam. W życiu czesanie nie było takie przyjemne. Dodatkowo włosy robią się milusie i podobno poprawia się ukrwienie skalpu. :D
Miłego dnia. :D
Całuję ;*

4 komentarze:

  1. Świetna koszulka, od dawna próbuję się zabrać za coś takiego, ale ciągle wyskakuje mi "coś ważniejszego".
    Tangle Teezer też ubustwiam<3

    ~Zakredkowana

    OdpowiedzUsuń
  2. Koniecznie podziel się zdjęciem tatuaży, jak się zagoi:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam na insta zdjęcie tatoo. Gratuluję odwagi :)
    Ja wciąż się waham :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny ten tatuaż zrobiłaś. W przyszłości muszę się odważyć na coś podobnego. :)
    Koszulka całkiem ładnie wyszła. ;)
    A gdzie zakupiłaś TT?

    OdpowiedzUsuń

Chciałam prosić o miłe słowo, co by mnie mobilizowało, ale chrzanie. W końcu to ty chcesz coś napisać do mnie, a nie na odwrót.

Spamerów grzecznie proszę o opuszczenie tego bloga, tak jak zdziczałych anonimów.

Jeśli masz blog w g+ zostaw link, bo potem nie mogę się odwdzięczyć.

Na pytania zawarte w komentarzach odpowiadam tutaj, więc czasem zajrzyj, jeśli liczysz na odpowiedź. :D