5 paź 2016

Żuczki i biedronki

Coraz częściej myślę o wynajęciu sobie jakiegoś mieszkania, tylko dla siebie. Bardzo denerwuje mnie, że nie mogę mieć urządzone chociaż trochę tak jak ja chcę. Oczywiście jest jedna duża przeszkoda - nigdy nie będzie mnie stać na samodzielne wynajęcie czegoś w moim klimacie. O domku z widokiem na morze przestałam chwilowo myśleć, przerzuciłam to na półkę marzeń do kurzenia się. Mieszkanie z rodzicami jest męczące, z babcią - jeszcze bardziej. Może kiedyś znajdę coś na co będzie mnie stać i nie będzie wyglądać jak wycięte z PRL-u. 

Dostałam drobne zamówienie na różowe robaczki, bo mój zielony żuk się spodobał. Zdjęcia robiłam dosłownie na kolanie, o szóstej rano, bo zapomniałam o nich wcześniej. Na szczęście aparat w telefonie jakoś daje radę, ale możecie tylko na słowo mi uwierzyć, że te dwa błyszczą się ślicznie na różowo. :D A propos, kupiłam sobie nowe pigmenty i będę sprawdzać jak sobie radzą, przy okazji też wypróbuję nową technikę ich nakładania. Co oznacza jakieś w miarę fajne nowości. :D



Przyszedł już do mnie bilet na Green Day i asfahfah, jestem szczęśliwa jak puchaty chomiczek po dobrym ziarnie. Tylko muszę znaleźć miejscówkę na nockę i kogoś kto będzie chciał mi robić za ochronę i przewodnika po Krakowie, bo ani miasta nie znam, ani nie umiem w samoobronę. :C
Gdyby ktoś chciał to obok jest ankieta. ;)
Miłego dnia!
Całuję :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chciałam prosić o miłe słowo, co by mnie mobilizowało, ale chrzanie. W końcu to ty chcesz coś napisać do mnie, a nie na odwrót.

Spamerów grzecznie proszę o opuszczenie tego bloga, tak jak zdziczałych anonimów.

Jeśli masz blog w g+ zostaw link, bo potem nie mogę się odwdzięczyć.

Na pytania zawarte w komentarzach odpowiadam tutaj, więc czasem zajrzyj, jeśli liczysz na odpowiedź. :D