28 mar 2016

Bransoletka ażurowa

Nie powinnam dostawać pieniędzy, bo praktycznie od razu je rozpitalam na głupoty. Jak inaczej nazwać zakup trzech klisz i uchytwu do statywu na telefon to nie wiem. :V Powinnam sobie kupić różową farbę do włosów, a nie pierdoły. Ogólnie to statyw kupiłam z myślą nagrywania na Periscope (jak ktoś chce to mój nick to SpalonaArtystka, wcaale nieoczywiste). Nie wiem czy ten pomysł mi wypali, bo tworzę najczęściej po głębokiej nocy, gdzie kamera w telefonie niekoniecznie może cokolwiek pokazywać. Miałam pomysł nagrywania tutoriali na youtube, ale nie posiadam opcji nagrywania w moim aparacie (rocznik 2009 - wtedy nawet o tym nie myśleli :V), a robienie tutoriali poklatkowo - jak ten - jest cholernie męczące i przy dokładniejszych rzeczach słabe. W opcji jest jeszcze zmiana sprzętu fotograficznego na taki z nagrywaniem, ale jeszcze długo nie będzie mnie na to stać, bo mój ukochany model nie schodzi poniżej 3tys. :c
Klisze sztuk trzech pewnie zaraz zużyję, bo zrobiłam się uzależniona od analogowych aparatów, chociaż jak na razie nie skończyłam testowania ich. Dobra, skończyłam, ale jestem leniwą bułą i jeszcze nie byłam u fotografa, żeby wywołać klisze. :V Kusi mnie kupno skanera, bo miałabym wtedy możliwość naprawy prześwietlonych albo zbyt ciemnych zdjęć. Poza tym czuję się niekomfortowo z myślą, że ktoś ogląda moje zdjęcia, nawet jeśli to tylko drzewa i patyczki. Już raz tak było, po wywołaniu zdjęć, które robiłam w klasie dziewczyna z obsługi napisała do kolegi, że mam go na kliszy. :V

Koniec tego gadania, przechodzimy do mojego ostatniego tworu, który miał być inny, ale ostatecznie skończył w takiej formie jak widać. Bransoletka robiona pod wyzwanie Kreatywnego Kufra, oczywiście na ostatnią chwilę. Jakże mogłoby być inaczej. xD W planach była naprawdę ażurowa. Chciałam odcisnąć koronkę i wypukłości powycinać, żeby to wyglądało jak trzeba, ale brakło mi koronek w domu. Siedząc i gniotąc przeźroczystą modelinę stwierdziłam, że sama sobie coś zrobię, z pamięci. A co. No, nico. Ażurem jest, chociaż nazwanie tego misternym nie jest dobrym określeniem. Dodałam kaboszony, żeby nie było pusto (i żeby przestały mi leżeć złośliwie). Jak ja się nadenerwowałam, żeby zrobić zdjęcia na ręce to słowo ludzkie nie opisze, chyba, że to pełne łaciny. :'D Miałam podpiętego Heliosa, więc wyciągnięcie ręki, drugiej trzymanie na spuście i próbowanie dojrzeć czegokolwiek na wyświetlaczu przypominało konkurs gimnastyczny. Ale się udało i nawet jest trochę ostrości. :D 




Jutro się będę wycieczkować po Częstochowie i myśl wstawania o piątej, żeby na siódmą być na miejscu zbiórki boli. Byłabym szczęśliwa, jeśli zapewnili by kawę i energetyki, ale nie mam co na to liczyć. :C 
Miłej ( i suchej) reszty dnia!
Całuję :*

4 komentarze:

  1. Rzeczywiście fajny pomysł, ale ja chyba bałabym się taką założyć, bo mogłaby się połamać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fimo ma to do siebie, że jest bardzo elastyczne po wypieczeniu i żeby je złamać trzeba użyć trochę siły :D

      Usuń

Chciałam prosić o miłe słowo, co by mnie mobilizowało, ale chrzanie. W końcu to ty chcesz coś napisać do mnie, a nie na odwrót.

Spamerów grzecznie proszę o opuszczenie tego bloga, tak jak zdziczałych anonimów.

Jeśli masz blog w g+ zostaw link, bo potem nie mogę się odwdzięczyć.

Na pytania zawarte w komentarzach odpowiadam tutaj, więc czasem zajrzyj, jeśli liczysz na odpowiedź. :D