Przyszłam dzisiaj zjebać (przepraszam za to wyrażenie) pewną stronę oferującą obudowy. Mówię o Funny Case. Skuszona możliwością zrobienia sobie dowolnej obudowy skorzystałam chętnie, bo już dawno chodziła za mną doctorowa obudowa i dodatkowo chciałam ją bardziej spersonalizowaną niż te co oferują na alledrogo.
Za 35zł dostałam całkiem spoko wyglądającą obudowę, przeraźliwie śmierdzącą plakatówkami. Dobra, pomyślałam, że wywietrzeje. Nie wywietrzało przez sześć miesięcy.
Drugie. Po niecałych dwóch tygodniach grafika na obudowie zaczęła mi się ścierać na bokach. Dodam, że telefonu nie noszę w żadnych ciasnych kieszeniach tylko luzem albo w torbie, albo w kurtce, gdzie o nic się nie ociera. Zdjęcia w kolażu to tak miesiąc, półtora użytkowania.
Aktualnie wygląda to przeraźliwie, bo tak z dwa miesiące temu grafika zaczęła mi odchodzić płatami. Któregoś dnia zaczęłam sama zdrapywać, żeby do końca się pozbyć. Nie wszystko udało się zdrapać, zmywacz tego nie rusza, a druciakiem nie chciałam, żeby nie zarysować gumy, która jest całkiem dobra (oprócz zapachu). Spróbuję delikatnie szczoteczką do paznokci to potraktować, a jak nie przelecę to srebrnym sprejem i zalakieruję. Tylko wcześniej wymoczę to z czymś mocno zapachowym. :V
Ogólnie - nie polecam. Wydałam kupę kasy jak na taki shit i będę robić przelot gdzie się da, zostawiając im nieprzyjazny feedback. Jak chcecie taką to polecam spytać o współpracę, bo kupowanie jest bardzo złym pomysłem. :|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chciałam prosić o miłe słowo, co by mnie mobilizowało, ale chrzanie. W końcu to ty chcesz coś napisać do mnie, a nie na odwrót.
Spamerów grzecznie proszę o opuszczenie tego bloga, tak jak zdziczałych anonimów.
Jeśli masz blog w g+ zostaw link, bo potem nie mogę się odwdzięczyć.
Na pytania zawarte w komentarzach odpowiadam tutaj, więc czasem zajrzyj, jeśli liczysz na odpowiedź. :D