14 wrz 2013

Kolczyki buźki z językiem

Wyłazi ze mnie leń. Chociaż w sumie to wina mojej hipochondrii (bolą plecy - umrzesz! masz katar - umrzesz w męczarniach!) plus wina mojego łącza o prędkości zdychającego ślimaka. Nic mi się nie chce. Druga klasa technikum zaczyna objawiać się jako zmora o wyglądzie podręcznika do technologii. W przyszłym roku przecież egzaminy, za dwa lata matura. Uczyć się! Gdybym jeszcze posiadała motywacje oraz świadomość, dlaczego wybrałam ten zawód. Tak, to było by świetne. :/ W dodatku pod wpływem nieznanego impulsu (ja go znam, ale nikomu za żadne skarby nie powiem) przepisałam się na rozszerzony niemiecki. Brawo za odwagę dla glona! Zdechnę śmiercią męczeńską przez własne pomysły. 
Kolczyki są adekwatne do ostatnich wydarzeń w moim życiu. Są jak ono - pokazują mi języka, w pełni z siebie zadowolone. Mam wrażenie, że będę je często nosić również ze względu na moje włosy. Nie zdążam się do wszystkich uśmiechnąć. Bo wiecie, niebieskie włosy powodują wiele sytuacji. Nie zawsze pozytywnych, bo wiadomo - niektórzy nie tolerują dziwności. Cóż, ale i tak do wszystkich uśmiechnąć się trzeba, bo inaczej idzie oszaleć. ;)



Już jutro Enej zawita w moje okolice. Niestety nie wiem czy dam radę się gdziekolwiek ruszyć, ból pleców zabija. Ale w sumie nie będę jakoś specjalnie rozpaczać, jeśli nie pójdę. (Nie, nie jestem dziwna. Po prostu nie koniecznie za nimi szaleje.)
Nie wiem co będę dzisiaj robić. Modelina mi się już całkowicie skończyła, półfabrykatów nie zabierałam ze sobą, na dwór nie wyjdę (buro i ponuro - jesień zawitała), więc chyba tylko czytanie mi zostaje. Ewentualnie odsypianie ostatnich kilku nocy. Tak czy inaczej robię przelot po waszych blogach, a potem coś wymyślę. :)
Całuję ;*