Bolą mnie łydki. Boli mnie głowa. Nie mogę ruszyć szyją ani barkiem. Nic mi się nie chce, ledwo klikam w klawiaturę. Zabieram biologię do łóżka i tam będę się z nią użerać, bo jutro kartkówko-sprawdziano-niewiemcojeszcze. Niemiecki łypie na mnie nieprzychylnym wzorkiem, a matematyka zbyt głośno domaga się mojej uwagi. A to dopiero drugi tydzień nauki. Suszona mięta i melisa raz! Inaczej nie przeżyję, bo mnie nerwy wezmą. Chciałabym się poddać, olać naukę, zawagarować, ale egzaminy, ale moja ambicja, ale nie po to chodziłam jedenaście lat do szkoły, żeby przy finiszu zrezygnować. Czasem przeglądając niektóre blogi wydaje mi się, że wokół są sami szóstkowi uczniowie, tylko ja biedna z tą moją średnią poniżej 4.0. To doprawdy dołujące.
Nie chce pokazywać niczego ładnego, tylko takiego co koresponduje z moim obecnym humorem. Jest mały, okrągły, z resztek i ma coś dziwnego odbitego. I przyciska masę papierów, a w zasadzie one go przyciskają. :X
Nie chce pokazywać niczego ładnego, tylko takiego co koresponduje z moim obecnym humorem. Jest mały, okrągły, z resztek i ma coś dziwnego odbitego. I przyciska masę papierów, a w zasadzie one go przyciskają. :X
Dobra, nie mogę dalej odmawiać mojej pościeli. Idę się zagrzebać i rozgryzać tropizmy oraz nastie roślin. :3
Milszego niż mój dnia. :D
Całuję ;*
Jakie to śliczne :D bardzo ciekawe
OdpowiedzUsuńja nie raz miałam ochotę rzucić wszystko, ale dokładnie - nie męczy się człowiek tyle lat,żeby zrezygnowac
OdpowiedzUsuń