10 sty 2015

Wreck this journal, czyli Zniszcz ten dziennik

Grzecznie mówiąc przebimbałam cały dzisiejszy dzień, mimo że obudziłam się przed ósmą. Motywacja przy takiej pogodzie osiąga poziom minusowy. Nie znoszę, kiedy wieje. Zawsze wtedy robi mi się zimno, głowa boli pomimo brania leków i jestem poirytowana, że tylko tłuc szklanki. Cudem udało mi się zrobić zdjęcia, bo był moment kiedy słońce nawet wyjrzało, a chwilę po skończeniu zdjęć zrobiło się koszmarnie ponuro, a w międzyczasie statyw nie chciał współpracować i o mało nie rzuciłam roboty w cholerę. A teraz nie miałabym z czym napisać posta. xD
Rozłożyłam post o dzienniku na dwa, bo jeden wyszedłby tasiemcowaty. ;) Poprzednią odsłonę z kilkoma stronami mam tu. W dzisiejszym poście trochę bardziej kreatywnie.
Jak widać dziennik nie jest za specjalnie zniszczony. Parę razy lądował bardzo brutalnie na ścianie, spadał z drugiego piętra i był kopany. Czyli zwyczajnie się na nim wyżywałam. :D
Nie sądzę, żeby było ciężko odgadnąć, dlaczego jedno słowo to "who". :D W polskiej wersji jest wygnij grzbiet, ja mam złam kręgosłup. Linie rysowałam w autobusie, nie są kreatywne, bo to było proste zajęcie dla rąk. Moi znajomi nie są destruktywni, ale to nie ich wina. :X









Co ja będę teraz robić? Nie mam pomysłu, a szkoda jednak marnować aż tak całą sobotę. Chyba pozostaje mi nadrobić seriale. :D
Miłego wieczoru!
Całuję ;*